niedziela, 26 sierpnia 2012

Wielki niepokój Anthony'ego Webstera


            Julian Barnes dał się już poznać jako znakomity eseista w Nie ma się czego bać oraz twórca ciekawego ujęcia elementów biograficznych w Papudze Flauberta. W Polsce czytelnicy ostatnio mieli przyjemność obcować z krótkimi formami jego autorstwa w tomie pt. Puls. Jest uznawany z jednego z najciekawszych współczesnych pisarzy brytyjskich, o czym świadczy chociażby czterokrotna nominacja do nagrody Bookera. Najnowsza jego powieść – Poczucie kresu – nie poprzestała jedynie na nominacji, ale zdobyła nagrodę, jeszcze bardziej popularyzując tego nietuzinkowego pisarza. 

            Bohaterem Poczucia kresu jest Anthony Webster, który z dzisiejszej perspektywy mężczyzny w podeszłym wieku snuje opowieść o swoim życiu w oparciu o kilka szczególnych wydarzeń. Książka składa się z dwóch części. W pierwszej śledzimy losy młodego Anthony'ego, który w czasach licealnych, wraz z kumplami, poznaje nowego ucznia –  inteligentnego i wrażliwego Adriana Finna. Czterej koledzy mają olbrzymie apetyty na życie: pragną erotycznych podniet, intelektualnych doznań i życia odmiennego od ich rodziców – Życia na miarę Literatury. Po ukończeniu szkoły ich więzi się rozluźniają, Tony Webster podejmuje studia historyczne i opisuje swoją pierwszą poważną miłość – związek z Veronicą.  Splot okoliczności sprawia, że potem się rozstają, a kolejnym mężczyzną w życiu Veroniki jest najlepszy przyjaciel Tony'ego – Adrian Finn. Pierwsza część kończy się dramatycznie, gdyż Adrian z nieznanych Websterowi powodów popełnia samobójstwo. Druga część zawiązuje właściwą akcję – Anthony Webster ma sześćdziesiąt kilka lat, jest samotny, ustatkowany i często rozmyśla o swoim losie i nadchodzącej śmierci. Pewnego dnia okazuje się, że matka Veroniki, którą spotkał czterdzieści lat wcześniej, zapisuje mu w testamencie kilkaset funtów i pamiętnik Adriana, który znajduje się w rękach jego byłej kobiety... Webster, zaintrygowany, daje się wciągnąć jeszcze raz w historię swojego własnego życia, którą czterdzieści minionych lat zupełnie inaczej zapisało w jego pamięci. Powracające wspomnienia, odkrywane fakty z przeszłości i konieczność ponownego nawiązania relacji z Veroniką sprawiają, że Tony w końcu staje w obliczu prawdy. A jak wiadomo, ta często bywa brutalna. I bolesna.
            Jeżeli miałbym opisać tę powieść jednym słowem, powiedziałbym: przewrotna. Przewrotność tej historii wynika z kunsztu Barnesa w budowaniu złożonej fabuły oraz intrygującym manipulowaniu zarówno czytelnikiem, jak i głównym bohaterem. W momencie, kiedy czytelnik już zakłada dalszy ciąg wypadków, Barnes funduje trzęsienie ziemi – jeden zapomniany fakt, list z przeszłości Tony'ego, wywraca do góry nogami zarówno jego losy, jak i stosunek czytającego do bohatera. Analogicznie, dosłownie na ostatnich stronach książki, czytelnik razem z Websterem odkrywa dramatyczna tajemnicę, ale dla Barnesa to za mało – serwuje dodatkowe salto fabularne, które wstrząsa jeszcze bardziej. Oprócz tego, świadomie czytający odbiorca zauważy, że w tej opowieści nie ma zbędnych słów. Jeżeli nawet Tony wspomina sytuacje z liceum na początku książki, a w finale główny bohater rozmawia z barmanem na temat grubości frytek – te sytuacje odniesione do całości opowiedzianej historii nabierają głębokiego, metaforycznego znaczenia.
            Poczucie kresu jest powieścią wielowymiarową. Porusza kwestię dojrzewania głównego bohatera, ale ze względu na nietypową, dwuczęściową konstrukcję i czerdziestoletni przeskok w fabule, jest to ujęcie wyjątkowe. Nadzieje i oczekiwania wobec swojego losu, jakie żywi Tony i jego koledzy za młodu, są potem rozliczane z perspektywy mężczyzny w podeszłym wieku, który jest coraz bardziej świadom swojego kresu, który nieubłaganie się zbliża. Innym aspektem tej powieści jest pamięć i jej funkcjonowanie na przestrzeni lat. Webster wielokrotnie akcentuje jej ułomność, ale wraz z odkrywaniem kolejnych kart tej historii uświadamia sobie coraz bardziej, że pamięć jest jak „(...)czarne skrzynki, które zapisują przebieg katastrofy lotniczej. Jeśli nic się nie dzieje, taśma sama się kasuje. Tak więc jeśli ulegniesz katastrofie, dowiesz się dlaczego tak się stało; jeśli nie, zapis twojej podróży będzie o wiele mniej klarowny”. Poczucie kresu dotyka także skomplikowanych relacji międzyludzkich. Istota przyjaźni czy sens miłości są na kartach książki analizowane z wielu punktów widzenia, wraz z ewolucją bohaterów.
            Niesamowitą sprawą jest relacja zawartości tej książki, do jej objętości. Koncentracja tak złożonej treści i tak wielowymiarowej fabuły na lekko ponad 170 stronach robi olbrzymie wrażenie. Barnes tą książką ugruntowuje swoją mocną pozycję na Parnasie brytyjskich prozaików. Nie bez zasługi jest także w tym wypadku dobre tłumaczenie Jana Kabata. Lektura Poczucia kresu daje okazję nie tylko obcować z prozą na najwyższym poziomie, ale także daje okazję do głębokiej refleksji nad konfrontacją czasu i pamięci.

Mam nadzieję, że powyższa recenzja zachęciła Cię do przeczytania tej książki. Jeżeli chcesz o coś zapytać lub skomentować, zapraszam. Poniżej kilka moich refleksji na temat Poczucia kresu, w których - lojalnie ostrzegam – może być zdradzona kluczowa część fabuły. Jeżeli lekturę tej pozycji masz za sobą, gorąco zachęcam do podzielenia się wrażeniami i interpretacją w komentarzu. 


1. Niezwykle poruszyła mnie zmiana głównego bohatera na przestrzeni całego życia. Na początku powieści czytamy: (…) jeden z naszych lęków: że Życie nie okaże się takie jak Literatura. Wystarczyło spojrzeć na naszych rodziców – czy byli materiałem literackim? Co najwyżej mogli aspirować do miana gapiów i przypadkowych świadków, tworzyć część społecznego tła dla rzeczywistych, prawdziwych i ważnych rzeczy. Webster i jego koledzy jest pełen oczekiwań, że ich losy potoczą się jak losy bohaterów literackich, że życie będzie dla nich stanowić niezwykłą przygodę, opowie im niezwykłą historię. Po latach Tony Webster wspomina: (…) kiedy byłem pod trzydziestkę, przyznałem, że moja zuchwałość już dawno zanikła. Że nigdy nie będę robił rzeczy, o których śnił mój wiek dorastania. Zamiast tego strzygłem trawnik, jeździłem na wakacje, miałem żonę. Na starość, z pewną dozą goryczy stwierdza (…) zawsze byłem człowiekiem postępującym chaotycznie, niezdolnym do czerpania nauk z nielicznych lekcji, jakich dostarczało mi życie. W swoim przekonaniu postanowiłem zadowalać się jego realiami i podporządkowywać się jego wymogom: jeśli to, to tamto, i tak mijały lata. Brzmi znajomo? Nie, nie chodzi o odniesienie tego do siebie (chociaż można), ale... jestem pewien, że w ten schemat i ja, i Ty możemy kogoś znajomego wstawić. I gdy tak patrzę z dystansu, zza muru kart tej książki, jak Tony Webster pozwala by życie mu się przytrafiało, dotyka mnie dojmujący rodzaj smutku i... strachu. Czy gdybym dokonał autorefleksji moich codziennych i rokrocznych kroków i wyborów, czy nie byłbym na starość w takiej samej sytuacji? Warte przemyślenia.
2. Swoją drogą, fascynujące jest to, że Webster pomimo swojego stanu ducha ostatecznie zostaje wciągnięty w pewną iście literacką historię, gdy jałowe komunały natrafiły na niezachwianą prawdę tego, co się wydarzyło. Webster często snuje refleksje o starości i odchodzeniu, jest pogodzony z monotonią swojego losu. Mówi: osiągnąłem stan akceptacji, a nawet spokoju. Ponieważ nie sprzeciwiam się niczemu. Nie lubię bałaganu i nie lubię go pozostawiać. Na dobrą sprawę, mógłby odejść w tej chwili i byłby z tym pogodzony. Jednakże wydarzenia z książki sprawiają, że ostatnie słowa powieści brzmią: Wielki niepokój. Ciekawe, czy Tony przewartościowuje swoje życie po tej historii, gdy okazało się, że ma jedną z ról w tej tragedii. Czy w dalszym ciągu pragnie, by Życie było na miarę Literatury. Barnes daje nam również do zrozumienia, że żadna literacka kreacja nie zastąpi realnych wydarzeń, które mogą stać się naszym udziałem.
3. Ogrom przemyśleń spowodowało u mnie „cofanie się” w książce do słów padających w pierwszej części i odnoszenie ich do późniejszych wydarzeń. Utwierdziło mnie to również w opinii, że Poczucie kresu jest książką skonstruowaną wręcz misternie – każdy rodzynek w tym keksie nadaje smak całości. Jedną z takich sytuacji jest stosunek Tony'ego i kolegów do samobójstw – najpierw kolegi ze szkoły, Robsona, a następnie ich przyjaciela, Adriana. W pierwszym przypadku, zgodnie orzekają, że szkolny plankton w osobie Robsona obraził nas, wsławiwszy się wczesną śmiercią. Robson odbiera sobie życie, dowiedziawszy się, że będzie ojcem, co Webster z kolegami – z odstręczającym zadufaniem „młodych gniewnych” - kwitują, że dzięki temu rachunek arytmetyczny będzie się zgadzał - (…) wiedząc, że doprowadzi do powiększenia rodzaju ludzkiego o jednego osobnika, człowiek ten doszedł do wniosku, że jego etycznym obowiązkiem jest utrzymanie liczby populacji na stałym poziomie. Co więcej, mówią: Jego czyn był niefilozoficzny, egoistyczny i nieartystyczny(...). W drugim przypadku, gdy Adrian popełnia przemyślane samobójstwo, notując w pożegnalnym liście egzystencjalistyczne rozważania, że życie to dar narzucony każdemu człowiekowi, choć nikt o niego nie prosi;(...), Tony stwierdza, że to wielka strata, ale z drugiej strony mówi: potrafię (…) zrozumieć motywy Adriana, szanować je i podziwiać. Dopiero po kilkudziesięciu latach, gdy pozna dostatecznie dużo faktów z całej tej historii, odrzuci podziw dla filozoficznie umotywowanego samobójstwa Adrian i szczerze przed sobą przyzna – w obydwu przypadkach odebranie sobie życia było po prostu aktem kapitulacji.
4. Kluczowym aspektem tej książki były również ułomności pamięci i powiązane z nią ułomności natury ludzkiej, które podświadomie każą z biegiem czasu wybielać swoją postawę, zabliźnić emocjonalne rany z przeszłości. Webster, jeszcze nie będąc zaangażowanym w historię Veroniki i Adriana, stwierdza: gdy ubywa świadków twojego życia, jest coraz mniej potwierdzenia, a zatem mniej pewności co do tego, czym jesteś albo czym dotąd byłeś. Gdy uroda zdarzeń sprawia, że zaczyna odkrywać na nowo przeszłość, Veronica daje mu okrutny i zawistny list, który Tony wysłał przed czterdziestu laty do Adriana i do niej. Webster zupełnie inaczej pamiętał te słowa, jego wspomnienia wyblakły i złagodniały, a wstrząśnięty ponowną lekturą tego tekstu, pyta: Jak często opowiadamy naszą własną historię życia? Jak często dopasowujemy, upiększamy, dokonujemy chytrych skrótów? Im dłużej trwa życie, tym mniej jest tych, którzy mogliby zakwestionować naszą relację, przypomnieć nam, że nasze życie nie jest naszym życiem, lecz jedynie historią, którą o swoim życiu opowiadamy. Opowiadamy innym, ale – głównie – samemu sobie. Tragizm postaci Anthony'ego Webstera nie polega jedynie na wyrzutach sumienia. Tony, wiedziony dobrymi intencjami, pragnie wyjaśnić tajemnicę i naprawić co się da, a w rezultacie dostrzega coraz straszniejsze konsekwencje, które winą obarczają jego samego. Jest to klasyczny konflikt tragiczny – nieświadomy przeszłości bohater brnie ku prawdzie, która ostatecznie okazuje się straszna dla niego samego.
5. Kapitalną – i dla mnie niezwykle odkrywczą - obserwację poczynił Andrzej Franaszek, w artykule Lustro Weroniki [1] – zauważa nieprzypadkowe imię bohaterki Poczucia kresu. Pisze: Weronika? Veraikon? Prawdziwe oblicze? A więc niespełniona miłość przyniosła mężczyźnie dar: możliwość zobaczenia samego siebie. Na chuście starego listu. W lustrze. Na ekranie cudzego oka. Dzięki swojej dawnej miłości Anthony dostrzega bolesną prawdę, zatartą w jego pamięci i jej konsekwencje, sięgające o wiele dalej niż tylko wyrzuty sumienia.
6. Wreszcie, podatna na interpretacje jedna z finałowych scen – rozmowa z barmanem o frytkach. Jak ją interpretować? Czy ma znaczenie? Nie wiem, czy idę dobrym tropem, ale te cienkie frytki, o które dla odmiany prosi Tony (po pozornym rozwikłaniu całej tajemnicy), to pewna chęć zmiany, poczucia czegoś nowego, rozpisanie na nowo ról w tym dramacie, podjęcie pewnej inicjatywy, która dokona jakościowej zmiany w jego życiu. Fakt, że frytki są cięte gdzieś indziej i nie da się na to wpłynąć, symbolizuje niejako, że konsekwencje, losy bohaterów już dawno zostały zdeterminowane, a Webster – w swym tragizmie może tylko odkryć finałowy, wstrząsający fakt i swoją tragiczną rolę, którą odegrał.

Jeżeli, drogi Czytelniku dotarłeś do tego miejsca, to – po pierwsze, gratuluję, a po drugie, gorąco zachęcam do analiz, konfrontacji i luźnych myśli w komentarzach. Dzięki za lekturę!

[1] Andrzej Franaszek, Lustro Weroniki, Magazyn Literacki – Książki w tygodniku, nr 5-6/2012 (dodatek do Tygodnika Powszechnego 28/2012);

Pozostałe cytaty pochodzą z omawianej książki.

11 komentarzy:

  1. Jestem pod wrażeniem pełnej i wyrazistej analizy książki:)Ja nie mam czasu na aż tak dogłębne wynurzenia, zresztą przy dzieciach już się nie chce:)))Ale lubię takie właśnie opinie czytać.
    Powodzenia w blogowaniu i na pewno blog będę podpatrywać:)

    p.s. radzę wyłączyć numerki i słowa, bo to utrudnia komentowanie

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję za komentarz i dobre słowo. Myślę, że kiedy znajduję jakieś drugie dno w książce, mój słowotok nie pozwala go przemilczeć, więc na pewno będę szerzej analizował to, co czytam. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. "Weronika? Veraikon? Prawdziwe oblicze? A więc niespełniona miłość przyniosła mężczyźnie dar: możliwość zobaczenia samego siebie. Na chuście starego listu. W lustrze. Na ekranie cudzego oka". Bardzo cenna to uwaga i całkowicie się z nią zgadzam.

    Prawda, ze życia nie należy tylko przeżyć "jakoś"? Tak często się prześlizgujemy z dnia na dzień i nie uświadamiając sobie, ze mamy je tylko jedno Życie. I wszystko jest ważne, każda myśl, każde słowo, każdy czyn. Niby takie oczywiste, a jednak nie do końca dla każdego...

    Tak, ja jestem również pod wrażeniem mocy przekazu tej książki, tak krótkiej, ale o takim ogromnym ładunku emocjonalnym. Na pewno będę wracać do niej.

    Serdecznie pozdrawiam. Piszesz świetnie, będę ci wiernie kibicować.

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam wrażenie, że o tym też traktuje tytuł - "Poczucie kresu". Webster, przeżywający "jakoś" swój czas oswajał się z tym poczuciem i akceptował swój koniec. Wydarzenia z książki sprawiają, że poczucie swojego kresu staje się dla niego niebezpiecznie zbliżającą się cezurą budzącą niepokój, za którą nic już nie da się zrobić. Długie, ale jałowe (męczące? rozczarowujące?) życie Tony'ego staje się nagle za krótkie, by pewne rzeczy zmienić, naprawić. Ale o tym już Barnes nie pisze...

    Refleksja dotycząca Veroniki jest jedną z perełek, jakie Franaszek poruszył w swoim tekście. Cały jego artykuł jest mocno erudycyjny. Porównuje tam również konstrukcję "Żaru" Sandora Marai, poświęca kilka słów brytyjskim prozaikom... Gorąco polecam. O, znalazłem nawet link, nie wiedziałem, że wisi w sieci.

    http://tygodnik.onet.pl/43,0,76898,lustro_weroniki,artykul.html

    Dziękuję za ciepły komentarz.

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetna, wyczerpująca recenzja! Udało Ci się opisać chyba wszystko, co i mnie poruszyło w tej powieści, a przy tym zachęciłeś mnie, żebym jeszcze raz ją przeczytał. Autor upchał tam naprawdę wiele smaczków do odkrycia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za komentarz, cieszę się, że znalazłeś coś godnego uwagi. ;)

      Również odniosłem wrażenie, że Barnes wykonał wręcz koronkową pracę nad tą powieścią. Z niecierpliwością czekam na jego następne pozycje.

      Usuń
  6. Czy ktoś mógłby podać interpretację zakończenia ?

    OdpowiedzUsuń
  7. Albo raczej jego wyjasnienie?

    OdpowiedzUsuń
  8. Witam
    Również mam problem z interpretacja zakończenia, nie potrafię znaleźć połączenia pomiędzy zachowaniem głównego bohatera a ciążą matki Veroniki, masz jakąś podpowiedź?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co za ulga :)
      Ktoś ma takie same wątpliwości jak ja.
      wspomnę tytuł angielskiego oryginału - The Sense of an Ending.
      To można również przetłumaczyć na : sens zakończenia.
      W recenzjach i opiniach w języku angielskim spotkałem wiele opinii, że zakończenie nie ma sensu.

      Usuń