wtorek, 25 września 2012

Brulion bibliofila: Lapsusy językowe


Jestem człowiekiem dosyć wrażliwym na punkcie językowych potknięć czy niezamierzonych dwuznaczności. Zdarza się, że znajdę jakiś lapsus zupełnie przypadkiem i ten fakt zdecydowanie zmienia mój dzień, zazwyczaj mam z tego ubaw przez bardzo długi czas. Na przykład wczoraj odbierając książkę z biblioteki i mijając salon kosmetyczny na Dzikiej natknąłem się na taki napis:

Promocja! Przy zabiegu na twarz wąsik gratis!

Nie mogłem się oprzeć i zrobiłem zdjęcie telefonem (przepraszam za jakość, ale mój aparat telefoniczny wciąż jest tele, a nie smart, bo mam irracjonalną obawę, że smartfon byłby bardziej smart niźli właściciel, czyli ja; zresztą kwestia technologicznego nazewnictwa to osobna działka marketingowej paranoi – telefony zmieniają się nie wiedzieć czemu w smartfony, notebooki zmieniają się ostatnio w ultrabooki...), by zaprezentować poniżej momentalnie skojarzenie, jakie zawitało w mojej głowie, a mianowicie pewien znany skądinąd portret Salvadora Dali:


Promocja ze wszech miar godna uwagi!


niedziela, 16 września 2012

Mizantropia po polsku (Krzysztof Varga - „Trociny”)

Krzysztof Varga, pisarz i felietonista, dał się do tej pory poznać w swojej twórczości jako człowiek krytyczny wobec kultury masowej, dotkliwie wytykający wady naszego społeczeństwa i człowiek dosyć bezkompromisowy w postrzeganiu życia intelektualnego Polaków. W dużej mierze właśnie w tym klimacie osadzona jest jego najnowsza powieść – Trociny.

środa, 5 września 2012

Pokora przekory

Konsekwentnie od lat nazywa pan siebie tak zwanym artystą. Co pan ma na myśli?

Mam wrażenie, że w uproszczonej definicji artysty zawiera się egzaltacja, a mnie jest obca egzaltacja – artystyczna, religijna, każda inna. Drażni mnie, kiedy artysta opowiada o swoim napięciu, o tym, jaki jest nadwrażliwy, a świat go nie rozumie. Ciekawsze jest podejmowanie tematu, zmierzenie się z nim. Uczciwe zadawanie dogłębnych pytań. I próba odpowiedzi na nie. Gdy ktoś wszystko o sobie opowiada, do tego za pieniądze, jest to jakieś śmieszne i dziwne. Odbiorcy musi wystarczyć kontakt z dziełem. Kontakt z artystą nie jest konieczny.