czwartek, 15 listopada 2012

Hoło viator – religijne peregrynacje Szymona Hołowni


Z niecierpliwością czekałem na najnowszą książkę Szymona Hołowni. Doceniam go za publicystyczne zacięcie (nie mylić z zacietrzewieniem), renowację zetlałych frazesów, przystępny przekład trudnych dla przeciętnego zjadacza chleba kościelnych realiów na aktualny język życia publicznego, a przede wszystkim – twórczą nadpobudliwość połączoną z kreatywnością. Potrafił zaskoczyć w Monopolu na zbawienie, poruszyć w Ludziach na walizkach i zachęcić do poszukiwań w boskiej biografii: Bóg. Życie i twórczość. Od dłuższego czasu na łamach prasy pojawiały się jego felietony pisane z Zambii lub Ameryki Południowej, więc spodziewałem się, że jego najnowsza książka będzie nosiła ślad tych podróży. No cóż, okazało się, że nie były to jedyne wojaże Hołowni...

Na stronach Last minute. 24h chrześcijaństwa na świecie autor odwiedził sześć kontynentów, około dwudziestu państw. W jakim celu? By pokazać czytelnikom (a zdaje się również, że sam tego potrzebował, gdyż wątek laicyzacji Zachodu spędza mu sen z powiek), że chrześcijaństwo we wszystkich swych odmianach to rzecz o wiele większa niż wydaje się zwykłym zjadaczom chleba (także tego konsekrowanego) patrzącym jedynie na rodzimy, katolicki ogródek. Książka ma świetną formułę – z jednej strony mamy ustępy, gdzie głos ma sam publicysta i w charakterystycznym dla siebie stylu relacjonuje swoje wrażenia z podróży, ale nie stroni też od nakreślania w nieco eseistycznej formie rysów historycznych czy społecznych odwiedzanych miejsc. Z drugiej, dostajemy fragmenty, w których Hołownia przeprowadza wywiady z osobami, do których chciał dotrzeć, przy czym oddaje im głos na dłużej niż kilka zdań, których oczekiwalibyśmy od zwykłego prasowego wywiadu. Ta forma zdecydowanie zdaje egzamin – nieco egzaltowany i efekciarski styl dziennikarza, do którego zdołał nas przyzwyczaić w swoich książkach i artykułach zostaje nieco na bocznym torze, nie powoduje przesytu czy wręcz irytacji, a wywiady są przeprowadzone naprawdę ciekawie.

Ciekawi są też ludzie, których autor spotyka na swojej drodze. Honduras: kardynał Maradiaga, który osobiście pilotuje śmigłowce, którymi przemieszcza się do wiernych i przez cały czas jest otoczony ochroną, gdyż stale naraża się na gniew narkotykowych karteli. Papua – Nowa Gwinea: ekipa misjonarzy tłumacząca Biblię na endemiczne języki miejscowych plemion, w których nie ma takich słów jak baranek czy żłób. Guam: komandor podporucznik, będący jednocześnie duszpasterzem amerykańskich żołnierzy. USA: ludzie z radykalnego ruchu The Simple Way, którzy z pacyfizmem na ustach i łatką lewicowych radykałów każdego dnia szukają mistyki i pragną, by Słowo stało się ciałem. Turkmenistan: polscy księża wytrwale od lat budujący wspólnotę katolików w skrajnie trudnych warunkach społecznych i politycznych. Last minute ma 24 rozdziały i każdy z nich niesie ze sobą inną historię toczącą się w innym miejscu, innych warunkach i wszyscy czytelnicy znajdą tam coś dla siebie.

Zaraz, zaraz. Jak to wszyscy? Przecież założenie jest takie, że Hołownia to publicysta na wskroś katolicki, do którego jakiś czas temu przylgnęło określenie Terlikowski light. Więc książka jest tylko dla katolików, prawda? No cóż, moim zdaniem niezupełnie. Last minute to pozycja, którą poleciłbym chociażby antyklerykałom. Kościół katolicki zdaje się być w naszym kraju wygodnym podmiotem publicystycznej chłosty (choć nie ukrywajmy – niejednokrotnie jest za co), jednakże przy przyjęciu odpowiedniej perspektywy, nawet najgorliwszy przeciwnik musi przyznać, że Kościół na całym świecie (w Polsce również, choć nie o tym jest mowa) ma „za uszami” olbrzymie ilości rzeczy po prostu dobrych i potrzebnych, w których państwo czy społeczeństwo jako takie nie radziłoby sobie. Poza tym, prezentując feerię barw religijnego życia na globie, w skrajnie odmiennych uwarunkowaniach, Hołownia „wyciąga” czytelnika ponad polskie piekiełko i pokazuje, że chrześcijaństwo jest rzeczą o wiele większego kalibru, niż lokalnym, europejskim zjawiskiem. Gdyby popatrzeć nań ze świeckiego punktu widzenia, jest ideą, która – tak jak prawa człowieka czy międzynarodowe organizacje – ma szeroki zasięg i konkretny przekaz. Oczywiście każdy może mieć inne zdanie na ten temat (myślę, że znaleźliby się chętni, którzy spokojnie mogliby napisać Last minute w lustrzanym odbiciu, 24 rozdziały rozliczania chrześcijan) ale faktom ciężko zaprzeczyć. Jest to też książka w dużym stopniu o charakterze ekumenicznym – wielokrotnie dostajemy tu rozważania, z których wynika jasno, że prawosławie, protestantyzm, katolicyzm i inne odłamy, to tak naprawdę spojrzenie w tym samym kierunku, choć z różnych perspektyw, a dziennikarz świetnie odnajduje się w tym kontekście i potrafi to dobrze ubrać w słowa.

Szymon Hołownia nie zawiódł. Last minute. 24h chrześcijaństwa na świecie, rewelacyjnie wydane, czyta się jak dobrą literaturę podróżniczą, choć traktuje o wojażach w ograniczonym zakresie. Co istotniejsze – to książka prowokująca do myślenia, przewartościowywania, szukania nowych punktów widzenia zarówno do apologii, jak i do krytyki chrześcijaństwa w świecie. O samej książce niewiele więcej już można powiedzieć... Raczej trzeba przeczytać. Warto.

8 komentarzy:

  1. Twoja recenzja skusiła mnie do sięgnięcie po tę książkę i... nie żałuję! Dotychczas miałam okazję czytać „Monopol na zbawienie” i „Kościół dla średniozaawansowanych” niestety żadnej nie potrafiłam dokończyć. Wydaje mi się, że były przeładowane informacjami, stąd nie tak wciągające, a raczej trochę męczące. Przeciwnie „Last minute” - nie mogłam oderwać się od tej książki. Co rozdział wydawała mi się ciekawsza, a każde nowe miejsce i osoba robiły na mnie coraz większe wrażenie. Chyba najbardziej zapadła mi w pamięć historia a raczej historie, bo Hołownia wraca do tego miejsca 3 razy, z Papui – Nowej Gwinei gdzie miejscowi bądź misjonarze tłumaczą Biblię na języki tamtejszych malutkich społeczności – nie mieści mi się w głowie poświęcenie życia takiemu zadaniu, jedynym wytłumaczeniem zdaje się być ogromna wiara tych ludzi. Zgadzam się z Tobą, że oddanie głosu osobom, które spotyka było świetnym pomysłem i z pewnością uatrakcyjniło książkę. Doskonałą puentą po jej przeczytaniu oraz stwierdzeniem godnym głębszych przemyśleń są twoje słowa, że „chrześcijaństwo jest rzeczą o wiele większego kalibru, niż lokalnym, europejskim zjawiskiem.” Również szczerze polecam!
    E.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszy mnie to szalenie, że moja pisanina potrafi kogoś zachęcić! ;)

      Usuń
  2. Cześć, zgaduję, że dawno nie było żadnego międzyczasu...? ;)

    Bartek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No już parę dni minęło. :)

      Już coś rodzę w bólach, myślę że do końca tygodnia się przełamię. ;)

      Usuń
  3. 30 year-old Software Consultant Malissa Ashburne, hailing from Madoc enjoys watching movies like Prom Night in Mississippi and Fishing. Took a trip to Historic Centre of Salvador de Bahia and drives a Bentley Litre Le Mans Sports 'Bobtail'. przejsc na strone

    OdpowiedzUsuń