niedziela, 16 września 2012

Mizantropia po polsku (Krzysztof Varga - „Trociny”)

Krzysztof Varga, pisarz i felietonista, dał się do tej pory poznać w swojej twórczości jako człowiek krytyczny wobec kultury masowej, dotkliwie wytykający wady naszego społeczeństwa i człowiek dosyć bezkompromisowy w postrzeganiu życia intelektualnego Polaków. W dużej mierze właśnie w tym klimacie osadzona jest jego najnowsza powieść – Trociny.


Bohaterem, a właściwie antybohaterem Trocin jest Piotr, około pięćdziesięcioletni komiwojażer, podróżujący po Polsce z polecenia nieokreślonej korporacji w celu spotykania się i dokonywania transakcji z klientami. Istotna fabularnie rzecz – jest miłośnikiem muzyki dawnej, co w jego mniemaniu czyni go lepszym i bardziej wartościowym od statystycznych zjadaczy chleba. Czytelnik zastaje go w niekomfortowej sytuacji, a mianowicie w momencie gdy utknął w pociągu relacji Poznań – Wrocław, który rozkraczył się w szczerym polu. Zabijając czas, Piotr zaczyna spisywać swoje myśli, bez żadnych zahamowań wylewa z siebie wszystko, co mu przyjdzie do głowy, włącznie z dramatycznymi wydarzeniami dni poprzedzających feralną podróż. Z goryczą wyrzuca z siebie nienawiść do świata, ludzi oraz Polski, rozprawia się ze swoją przeszłością, bliskimi i współpracownikami, a oprócz tego obficie dorzuca swoje przemyślenia na temat kultury, natury ludzkiej czy przemian cywilizacyjnych w czasach, w których przyszło mu żyć. Cała powieść stanowi gorzką tyradę, koncentrat zawiści i zrzędliwości, destylat ironii, zgryźliwości i mizantropii.

Książka jest niezwykle ponura i przygnębiająca. Uprzedzam, że w pewien błąd wprowadza zapowiedź z okładki, gdzie czytamy: Jest to obraz zniekształcony, karykaturalny i nieodparcie śmieszny. O ile z dwoma pierwszymi przymiotami jestem w stanie się zgodzić, o tyle z jej zabawnością mam pewien problem. Wprawdzie są momenty, kiedy ociera się o groteskę, ale dla mnie była to książka smutna i przerażająca, jeżeli już pojawiał się śmiech, to taki... pogrzebowy. Ot, taki nerwowy chichocik, który przypadkiem wyrwał się na stypie. Varga doskonale radzi sobie z obraną konwencją – niezwykle plastycznym i wyrafinowanym językiem (!), w oparach turpizmu, snuje opowieść o obyczajowej zgniliźnie, rozkładzie więzi międzyludzkich, polskiej brzydocie i prymitywizmie polskiego społeczeństwa. Piętnuje prowincjonalizm polskich mieszczuchów, żenujące pozy przyjmowane przez współczesną młodzież, fasadowy katolicyzm i wątpliwy kręgosłup moralny Polaków. Jeżeli sądzisz, drogi Czytelniku, że ta książka jest przesadzona i ciężkostrawna, to... masz absolutną rację. Ale paradoksalnie to również jest jej siła – osobiście nie wierzę, że w tej historii nie odnajdziesz chociaż jednego mechanizmu swojego myślenia. Jak napisałem na początku, Piotr jest antybohaterem, jego postać jest przerysowana i odpychająca, ale jednocześnie jego opowieść skupia jak w soczewce wszystkie bolączki Polski i Polaków. W jego poglądach, jak w lustrze, każdy z nas, mniej lub bardziej, może się przejrzeć.

Pisarstwo Krzysztofa Vargi jest niezwykle... gęste. Przez pierwszą połowę książki, praktycznie ze strony na stronę autor strzela celnie, nie daje wytchnienia szarym komórkom i pewnemu rodzajowi „sumienia”, który odpowiada za nasze społeczne postawy. Doskonale oddaje pewne mechanizmy myślowe przy pomocy nawet krótkich obrazów: szczególnie w tym kontekście zapadła mi w pamięć historia Szczękaczowego psa, przy pomocy której Varga pokazuje jak głęboko tkwi w polskiej duszy antysemityzm i ksenofobia. Mniej więcej w połowie tomu historia nieco traci dynamikę, gdyż akcja przenosi się w dużym stopniu na charakterystykę relacji Piotra z bliskimi i jego współpracownikami. Jeżeli miałbym wskazać wadę tej powieści (oprócz nieustannie lejącej się z kart żółci, co w pewnym momencie aż odpycha), to właśnie pewne spowolnienie w drugiej części, które nie daje rady utrzymać napięcia. Niewątpliwym atutem Trocin jest niezwykła aktualność: rozmyślania Piotra zaczynają się od dnia śmierci Amy Winehouse, dotykają problemów jak najbardziej współczesnych, takich jak tabloidyzacja mediów czy szał na portale społecznościowe; w pewnym momencie w rozmyślaniach głównego bohatera przewija się także Anders Breivik. Jestem pewien, że dla osób czytających tę książkę obecnie, będzie ona równie ciekawa za lat kilka czy kilkanaście, jako nietypowy zapis współczesnych realiów.

Trociny to książka ciężka w odbiorze, która z pewnością nie każdemu się spodoba. Można oceniać ją różnie, chociażby przez pryzmat naszych własnych odczuć: estetyki, patriotyzmu czy religijności. Ale jeżeli potraktujemy ją czysto literacko, jasne staje się, że mamy do czynienia z prozą na bardzo wysokim poziomie. Świetnie napisana, angażująca emocjonalnie, a do tego dotykająca (raniąca?) bardzo głęboko.




Mam nadzieję, że powyższy tekst choć trochę przybliżył Ci najnowszą powieść Krzysztofa Vargi. Jeżeli chcesz coś dodać od siebie, bądź o coś zapytać – nie krępuj się wrzucić komentarza. Poniżej postaram się wskazać kilka detali, które zwróciły moją uwagę w Trocinach i poszukać szerszego sensu tej powieści. W tym miejscu - lojalnie uprzedzam - mogą znaleźć się kluczowe elementy fabuły, więc jeżeli nie miałeś styczności z tą książką, możesz przestać czytać ten artykuł. Jeżeli Trociny są już ci znane... Serdecznie zapraszam do burzy mózgów w komentarzach.

1. Niezwykle istotnym wymiarem życia dla Piotra jest obcowanie z muzyką poważną. Varga niejako używa tej cechy głównego bohatera by szeroko nakreślić wątek kultury w życiu współczesnego człowieka – porusza kwestię konfliktu kultury masowej, z kulturą wysoką, a także pokazuje rolę, jaką powinna odgrywać sztuka dla egzystencji człowieka. Wydawać by się mogło, że obcowanie z dziełami sztuki powinno człowieka rozwijać, ukazywać mu pewne obszary jego wrażliwości, z którymi na co dzień nie ma kontaktu, którym nie daje dojść do głosu. Sztuka powinna budzić emocje, wewnętrzne przeżycia, wzbogacać ludzkie życie o dodatkowy wymiar. Piotr zdaje się myśleć tak samo, czytamy: (...)obcuję z genialnymi dziełami, które kiedyś stworzono, i one mnie przenikają, jestem przez to lepszym człowiekiem. Cała książka jednak, daje o nim zupełnie inne świadectwo – Piotr jest po prostu snobem. Dla niego muzyka poważna to sposób na zdobycie uczucia wyższości nad innymi, dzięki niej czuje się uprawniony do pogardy ludźmi, którzy z nią nie obcują. Wydaje mu się, że jego pasja jest jego najlepszą stroną, że czyni go kimś wyjątkowym, ale tak naprawdę zdaje się nawet nie rozumieć sztuki ani na jotę. Przykład: wielokrotnie na kartach książki pojawia się Stabat Mater Pergolesiego, jako utwór, który Piotra szczególnie porusza. Utwór, który dotyczy cierpień Bożej Matki w obliczu śmierci swojego Syna na krzyżu. Czy tak doniosła kompozycja wpływa na życie Piotra? Skądże! Poza poczuciem fałszywego samozadowolenia, zarozumiałości i arogancji nie daje mu nic. Przecież Piotr nie potrafi zrozumieć cierpień swojej matki, która boleje nad jego „śmiercią za życia”. Gdy porusza temat jego samotności po ewentualnej śmierci rodziców, Piotr z nienawiścią wybucha. Czytamy: (…) jeden z najbardziej upokarzających gestów, na jakie może się zdobyć kobieta w stosunku do mężczyzny, ta wstrętna troska, to obrzydliwe współczucie, te wszystkie paskudne empatyczne pojękiwania, których tak bardzo nienawidzę, że aż prawie dostaję drgawek (…), a parę linijek dalej: (…) a więc umrzyjcie wreszcie, żebym miał w końcu święty spokój! W innymi miejscu bohater oświadcza, że przez gardło nie może mu przejść słowo „mamo”, bo byłoby to dla niego zbyt czułe wobec matki. Żeby było jasne, Varga odpowiednio preparuje charaktery, rodzice Piotra wcale nie są rodzicami idealnymi, zasadniczo wszyscy bohaterowie z kart książki są odpychający i godni krytyki, ale monolog, z którego składa się książka, to słowa tylko głównego bohatera. Można więc wnioskować, że po zdjęciu tej „soczewki” Piotra, przez którą patrzymy na tę opowieść, pokazałaby rzeczywisty świat, który nie jest taki przerażający. Sztuka tworzy wokół Piotra mur, szklaną szybę, zza której z poczuciem swej wspaniałości może sączyć jad i nienawiść. Jest gotów zasypać każdego komunałami o wysokiej sztuce, w rzeczywistości sam jej nie rozumie.

2. Inną rzeczą wskazującą na rzeczywistą płytkość przeżyć głównego bohatera jest jego stosunek do śmierci – tej wyobrażonej i tej realnej, widzianej na własne oczy w finale książki. Śmierć i rozkład to nieodłączne elementy ponurych rozmyślań Piotra. Gdy czyta w gazecie o morderstwie młodej dziewczyny, chciałby, zamiast szablonowych informacji, przeczytać wierny zapis jej emocji, zobaczyć jej oczy i zachowanie. Chciałby tę śmierć przeżyć z perspektywy widza, ciekawskiego gapia, który zarejestruje każdy detal. Gdy w finałowej scenie sam staje się mordercą i gdy nóż przeszył już gardło Szewca, rozpatruje swój czyn głównie w kategorii „wprawy” i wbrew temu, co mówi na początku powieści, stwierdza: stałem za jego plecami, co oczywiście było w pewnej mierze wygodne, choć jego twarz w ogóle mnie nie interesowała(...). Śmierć wyobrażana, medialna, zapisana w gazecie była dla niego o wiele bardziej intrygująca niż śmierć zadana własną ręką. Skrzętnie zaplanowane morderstwo było mniej emocjonujące niż analiza wyobrażonej sceny zabójstwa dziewczyny.

3. Starając się wnikliwie czytać Trociny, zauważyłem, że pozytywne emocje (nie licząc ironicznej zawiści i swoistej schadenfreude) u Piotra pojawiają się w dwóch miejscach: przy wizycie w kawiarni Ptasie radio oraz przy pierwszym spotkaniu z Nornicą. W pierwszej sytuacji pisze: poczułem się ogłuszony życiem i pięknem, które miało wygląd młodych dziewcząt i zapach kakao, kawy i jajecznicy, roznoszonych przez sympatyczne kelnerki. Główny bohater obserwując studentów w pełnej życia kawiarence łapczywie chwyta atmosferę młodzieńczej energii, czuje się jakby sam tracił lata. Chłonie ten widok, który – rzecz jasna – po chwili sprowadza do przygnębiających wspomnień swoich studenckich lat. Przy spotkaniu z Nornicą, która również odznacza się młodym wiekiem, Piotr czyni coś zaskakującego dla samego siebie – stara się nadać jej życiu inny, według niego lepszy bieg; wychyla się ze swej strefy komfortu dla innego człowieka. (…) im szybciej się pani wyrwie z tej pracy i zacznie robić coś, co ma jakiś sens, co jest choćby w niewielkim stopniu twórcze, tym lepiej dla pani(...). Nie inaczej jest tym razem – niedługo po tej rozmowie wyrzuca sobie to zachowanie, wstydzi się tego ojcowskiego instynktu i jest bezradny wobec swoich uczuć. Czy można więc stwierdzić, że Trociny to powieść o starzeniu się? Czy opowiada o przerażeniu pięćdziesięcioletniego mężczyzny, który chciałby zacząć jeszcze raz, ale wie, że nie ma takiej możliwości? Może to właśnie stąd ten defetyzm, zgorzkniałość, nienawiść do świata? Dramatyczny finał powieści tylko potwierdza ten trop – przecież jedną z motywacji Piotra był strach przed utratą pracy na rzecz kogoś młodszego, bardziej obrotnego. Doskonale to widać w jego stosunku do Patryka i reakcji na wiadomość, że awansował na równego Piotrowi. Zdaje się, że na koniec historii bohater jest wiedziony pragnieniem utrzymania tego życiowego status quo, potrzebą bycia w obiegu. Piotr boi się starości, porzucenia, bezużyteczności, cierpi na gerontofobię.

4. Interesującą konstatację poczyniłem czytając zakończenie Trocin i rozmyślając nad motywacjami głównego bohatera, a mianowicie, skojarzyłem niejako los Piotra – komiwojażera z literackim toposem homo viator – człowieka podróżującego. O ile topos ten najczęściej jest stosowany po to, by pokazać ludzką wędrówkę i przemianę poprzez nią, o tyle w Trocinach cała sytuacja jest wywrócona do góry nogami. Podróże Piotra są przyczyną jego niechęci do świata, to przez nie rozpadło się jego małżeństwo, przez nie jego rodzice go nie doceniają. On dąży do ciągłych, nieskończonych podróży, które w żaden sposób go nie przemieniają, raczej dają mu uczucie złudnego zawieszenia, bycia w ruchu, pozornego dążenia gdzieś i po coś. Jednakże jego życie to podróże i tylko podróże – nie ma swojej Itaki, jakiegoś celu, czegoś, co nadałoby sens jego wojażom (życiu). Jest jak chomik biegnący w kołowrotku – sensem jest tylko i wyłącznie sam ruch, bo dla niego nic innego już tego sensu nie ma.

5. Zastanawiałem się również, jak rozumieć tytuł powieści. Zdaje się, że odpowiedź jest w tych słowach, wprawdzie wyjętych z kontekstu, ale dobrze oddających moją koncepcję: (...)zostaniemy przysypani tonami trocin, które na pozór lekkie, gdy weźmie się ich garść do ręki, są w swojej masie zabójcze, człowiek przysypany trocinami dusi się i nie może wydostać, i w tej lawinie trocin zdycha. Odnoszę wrażenie, że tymi słowami Piotr doskonale charakteryzuje sam siebie i swój los, a pośrednio potencjalny los każdego człowieka. Nihilizm i mizantropia, nienawiść do wszystkich i wszystkiego, rozczarowanie życiem, dążenie ku śmierci... każda z tych rzeczy napędza drugą, człowiek nie dostrzegający żadnego dobra dusi się pod naporem rzeczywistości jako takiej, powoli obumiera, pozbawiony jakiejkolwiek nadziei. 

Wszystkie cytaty pochodzą z książki.

4 komentarze:

  1. Drugą część Twojej recenzji odłożyłam na potem. Jestem przed lekturą "Trocin", więc wolę sama sobie przeczytać. Vargę lubię i jestem, jak na razie, bezkrytyczna. Nie powiem, że czytałam wszystko, ale coś tam czytałam, a na pewno "Tequilę" i "Gulasz z turula", na półce jeszcze "Bildungsroman" i "Śmiertelność", no i koniecznie chciałabym przeczytać "Trociny".
    I na koniec - profesjonalna recenzja, zazdroszczę umiejętności :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za ciepły komentarz - bardzo miło usłyszeć o profesjonalizmie, będąc recenzentem amatorem i wciąż szukającym swojej drogi czytelnikiem. Motywujące!

      Z Krzysztofem Vargą zetknąłem się głównie za pośrednictwem jego felietonów i jego uczestnictwie w programie tvp "Czytanie to awantura", o pozostałych powieściach mam jedynie ogólnie wyrobione zdanie, bez bliższych kontaktów (póki co! :). Serdecznie zapraszam do komentowania po lekturze książki, bardzo chętnie poznam Twoją opinię, mam nadzieję, że moje wynurzenia dołożą jakiś dodatkowy punkt widzenia, który będzie wart uwagi.

      Usuń
  2. W najbliższym czasie Krzysztof Varga będzie bohaterem kilku spotkań autorskich. Z pewnością warto się wybrać.Więcej informacji na stronie http://czarne.com.pl/
    Ps. Ciekawy blog, miło poczytać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za informację, pewnie wybiorę się na to w poniedziałek... ;)

      Usuń